czwartek, 6 marca 2014

ROZDZIAŁ III

„W gruncie rzeczy to wszystko, czym jesteśmy.”

Słońce przyjemnie ogrzewało gołe ramiona, delikatny wiatr bawił się włosami. Niewysoka, szczupła brunetka leżała na soczyście zielonej trawie i przyglądała się wędrującym po niebie obłokom. Nie pamiętała chwili, w której się tam znalazła ale jakie to miało teraz znaczenie? Czuła, że to jedyna szansa by delektować się tą chwilą, że taka okazja już nigdy więcej się nie powtórzy. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała dookoła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że w ręce trzyma niewielki patyk. Dookoła było strasznie cicho więc uniosła go, a wtedy znikąd pojawiło się stado małych ptaków, które swoim pięknym śpiewem wypełniły wszechobecną ciszę. Brunetka uśmiechnęła się, niedbale spięła włosy w luźnego koka i przymknęła oczy. Nagle usłyszała szelest trawy dochodzący z niedaleka. Minimalnie uchyliła powieki i spostrzegła szybko idącą w jej stronę osobę. Nieznacznie spuściła wzrok na swoje dłonie, a gdy uniosła głowę z powrotem znalazła się twarzą w twarz z wysokim osobnikiem płci męskiej. Miał nienaturalnie jasne, opadające na czoło włosy i szare, duże oczy, które zdawały się zaglądać w najodleglejsze zakamarki jej duszy. Poczuła ciarki na plecach, a chłopak uśmiechnął się nieznacznie.
-Rusz tą dupę, nie będę czekał cały dzień! - krzyknął, na co ona niekontrolowanie podskoczyła. Nie spodziewała się takiego przywitania. Musiała jednak przyznać, że jego głos brzmiał niesamowicie, nawet wtedy, gdy nie wyczuwała w nim żadnych emocji.
-Dobra, sama tego chciałaś. Próbowałem być miły. - dodał, na co ona jedynie zmierzyła go wzrokiem. Z pewnością przestała lubić młodzieńca, a on zachowywał się co najmniej dziwnie. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, chłopak chwycił ją za ramiona i mocno popchnął do tyłu. Wylądowała na czymś twardym. Chwila… Od kiedy trawa jest twarda?

*****

Z kpiącym uśmiechem na ustach wpatrywał się w leżącą na ziemi, zszokowaną dziewczynę. Szczerze mówiąc to nawet nie chciał jej zrzucać z kanapy, lecz naprawdę nie mógł oprzeć się tej pokusie. Wyraz jej twarzy był bezcenny. Zaśmiał się pod nosem widząc jej wielkie, brązowe oczy, które wpatrywały się w niego z taką intensywnością, że z powodzeniem mogłyby zrobić dziurę w skale. Obserwował jej bezradne ruchy, gdy próbowała wyswobodzić się z grubego koca, który całkiem skutecznie uniemożliwiał dziewczynie wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Po jakimś czasie nierównej walki zmęczona, zirytowana i nieprawdopodobnie wkurzona nastolatka z burzą kasztanowych włosów na głowie stała przed młodzieńcem, który z całych sił próbował opanować napady duszącego śmiechu.
-Witam w moim królestwie. Mam nadzieję, że dobrze się spało, a teraz do roboty! - walnął dziarsko na przywitanie. W przeciwieństwie do kasztanowłosej był od rana w znakomitym humorze. Pogodził się z jej niezapowiedzianą wizytą szybciej, niż mógłby przypuszczać. Nie chcąc tracić więcej cennego czasu, który miał zamiar poświęcić na doprowadzanie dziewczyny do białej gorączki, podszedł do okna i jednym ruchem odsunął żaluzje. Jasne promienie porannego słońca wypełniły całe pomieszczenie, na co jego towarzyszka mocno zmrużyła oczy.
-Mieszkasz teraz u mnie więc żyjemy na moich zasadach. Właśnie, dlaczego ty masz do cholery tutaj siedzieć?! Dobra, do tego wrócimy później. Zarządzam pobudki o 6 nad ranem, potem truchcikiem dookoła lasu w ramach rozgrzewki, następnie śniadanie, które z racji tego, że jesteś moim jakże wyczekiwanym gościem, ty będziesz przygotowywać. Dzisiaj mam wielką ochotę na jajecznicę więc musisz skoczyć do sklepu, a to niestety dobrych kilka kilometrów stąd. Cóż, nie mój problem. W dalszych planach mam natomiast... Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! -krzyknął w kierunku dziewczyny, która z powrotem leżała na kanapie i zdawała się go mieć zupełnie w nosie. Przesadnie akcentując każdy gest przetarła dłońmi oczy, głośno przy tym ziewając. Młody arystokrata wypuścił nadmiar powietrza z płuc, zabijając wzrokiem brunetkę, która jedynie uśmiechnęła się szeroko.
-Wybacz, że przerywam twój jakże imponujący wykład ale chciałabym skorzystać z łazienki. - odparła niewinnie. -Jestem dziewczyną, tak? -dodała, widząc idiotyczną minę chłopaka.
-Serio? Nigdy bym na to nie wpadł. Dziękuję, o Pani, że wyprowadziłaś mnie z tego błędu. Będę ci wdzięczny do końca życia. - odparł poirytowany. -Do łazienki tamtędy.
Gdy dziewczyna znikła za białymi drzwiami, odetchnął głęboko. Minęło jedynie kilka minut a on już miał jej dosyć. Odniósł niemiłe wrażenie, że to on szybciej podupadnie na zdrowiu psychicznym, aniżeli jego gość. Miał jedynie nadzieję, że Gryfonka przypomni sobie niebawem to, jak bardzo się nienawidzą i zwinie się stąd jak najszybciej. Podszedł zrezygnowany do barku. Z niemałym zaskoczeniem odkrył, że po wielu, wypełnionych po brzegi butelkach, z wielobarwnymi płynami w środku, nie pozostało żadnego śladu. Wychodząc na ganek doszedł do wniosku, że na to, jak i wiele innych rzeczy, znajdzie jeszcze czas.

*****

Chłodna woda spływała po jej rozgrzanym od emocji ciele, przez głowę przelatywały setki myśli. Teraz była już całkowicie pewna tego, że nie znosi blondyna. Przypomniała sobie, że on sam niedawno powiedział coś podobnego. Jak wyglądały ich relacje, zanim się tutaj pojawiła i straciła pamięć? Przyrzekła sobie, że to będzie jedna z pierwszych rzeczy, o które spyta chłopaka. Zakręciła wodę i przez chwilę jedynie stała pod prysznicem, rozmyślając intensywnie o tym, jak chora jest ta cała sytuacja. Czy też musiała trafić do tego lasu, do tego domu, i którego właścicielem był w dodatku ten chłopak? To jakaś kara od losu?
-Cholera! - wydusiła z siebie jedynie. To niedorzeczne, że nie pamięta się niczego, nawet własnego imienia. Przejechała sobie ręką po twarzy. Miała nadzieję, że jej jakże kochany kolega zna odpowiedzi na wszystkie jej pytania. Wychodząc spod prysznica owinęła się puszystym ręcznikiem i zatrzymała przez chwilę wzrok na tym, co przed chwilą miała na sobie. Ubrania, w których leżała na ziemi i spędziła dzisiejszą noc nadawały się już tylko do śmietnika. Uchyliła lekko drzwi. W pomieszczeniu nie ujrzała blondyna, co mogło oznaczać jego rozpaczanie nad obecnym losem we własnym pokoju, bądź po prostu nieobecność w domu, co w obecnej sytuacji było jej wyjątkowo na rękę. Po cichu wyszła z łazienki i skierowała się do najbliższego pokoju. Od razu wiedziała, że znalazła się w jego pokoju. Ciemnozielone ściany pokrywało niezliczenie wiele plakatów zespołów muzycznych, których nazw nawet nie próbowała zgadywać. Porozrzucane ubrania na łóżku, wielkie księgi na biurku, paczki po papierosach i szklane, puste butelki świadczyły o tym, że albo młodzieniec prowadzi niezwykle aktywny styl życia, bądź wczorajszego dnia przechodził kryzys, który spotęgowała jej niezapowiedziana wizyta. Z ulgą dostrzegła wielką, ciemnobrązową szafę. Jeśli wcześniej wyobrażała sobie, że znajdzie w niej pasujące na nią ubrania, to całkowicie przeliczyła się. Nie ujrzała nic prócz koszul, wielkich bluz i t-shirtów, ciemnych jeansów, smokingu i... płaszcza? Wzięła wieszak, na którym to spoczywało owe znalezisko i ostrożnie położyła na łóżku. Czarny, długi materiał, który z pewnością był wystarczająco długi by sięgać chłopakowi do kostek, wyglądał jak szata. Tylko takie słowo przyszło jej do głowy. Oprócz czerni, dostrzegła gdzieniegdzie również ciemnozielony kolor, strasznie podobny do tego, który był wszechobecny w pokoju. Gdy odkładała odzież na miejsce, spostrzegła jeszcze jeden, ciekawy dla niej szczegół. Na materiale dostrzegła nadruk, który przedstawiał małego, zwiniętego węża. Przez chwilę pomyślała, że blondyn należy do jakiejś sekty, co zdecydowanie jej nie uspokoiło. Wzięła głęboki oddech, w pośpiechu porwała pierwsze ubrania, które wpadły w jej ręce i ponownie pobiegła do łazienki.

*****

Od ponad godziny siedział przed domem, wykonując przeróżne ćwiczenia, które pomagały rozluźnić mięśnie. Czuł, że z pustym barkiem nie przetrwa długo więc postanowił picie zastąpić większą ilością porannej rozgrzewki. Oczywiście jedynie przez pewien czas. Przetarł spoconą od wysiłku twarz ręcznikiem, ściągając przy tym wilgotną koszulkę. Upił łyk wody z małej butelki i powrócił do wykonywania kolejnej serii brzuszków. Podnosząc po kilku minutach głowę ujrzał coś, co sprawiło, że zdruzgotany opadł całym ciałem na ziemię. Przed domem stał jego nieproszony gość i wpatrywał się w niego. Może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że dziewczyna miała na sobie jego koszulkę i jego ulubione jeansy z podwiniętymi nogawkami, które były na nią o wiele za duże. 
-Na Salazara! - wykrzyknął wkurzony, szybko podnosząc się z podłoża. - Czy przegapiłem moment, w którym pozwoliłem dotykać moich ubrań, zakładać je na siebie i... jak ty w ogóle masz czelność wchodzić do mojego pokoju!?
-Nie wrzeszcz tak bo sobie jeszcze coś nadwyrężysz. - odpowiedziała ze stoickim spokojem, nie zwracając kompletnie uwagi na błyskawice w oczach blondyna, którymi miał ochotę zabić ją w tym miejscu, w tej chwili. - Moje rzeczy wyrzuciłam więc jeśli nie chcesz codziennie oglądać mnie w twojej garderobie to musisz iść ze mną na zakupy. - dodała, uśmiechając się szeroko.
Blondyn kompletnie nic nie zrozumiał z tego, co mówiła nastolatka. Jedyną rzeczą, o której w tej chwili myślał było to, że dziewczyna zwiedzała sobie w najlepsze jego pokój. Co mogła tam zobaczyć? Księgi zaklęć, flakoniki z eliksirami ukryte na dnie szafy, szaty szkolne, a może coś jeszcze gorszego... I co na głowę zdechłego trolla ona robiła w jego ubraniach? Chyba nie zdawała sobie sprawy z tego, ile kosztowała sama ta koszulka. To zresztą nie było najgorsze. Jak ona miała czelność je ubrać? I to jeszcze bez pozwolenia. Fakt, i tak nigdy by jej na to nie pozwolił ale zwykła kultura wypada zapytać o taką rzecz. Gdzie się podziała ta dawna Granger, która nigdy by nie zbliżyła się do niego na odległość mniejszą niż kilkanaście metrów, a gdzie dopiero dotykała jego ubrań? Musi coś z tym zrobić i to zaraz. Nie będzie czekał, aż jeden z najbardziej znienawidzonych przez niego osobników sam sobie o tym łaskawie raczy przypomnieć.
-Dobra, Granger, słuchaj mnie teraz uważnie. - powiedział tonem surowego profesora. - Sprawa wygląda tak, że... My... Wiesz, nienawidzimy się. Od zawsze. A zawsze to bardzo długo, tak? I choć cała ta sytuacja jest co najmniej chora to musimy jakoś przez to przebrnąć. Więc moje podstawowe pytanie brzmi: Skąd ty się tutaj, do cholery jasnej, wzięłaś?
-A myślałam, że ja jestem tutaj od zadawania pytań. - westchnęła. - Na to jedno i tak nie znam odpowiedzi więc tą część mamy już za sobą. Chciałabym za to wiedzieć, jakim...
-Ej, spokojnie. Ja jestem gospodarzem i to ja ustalam tutaj zasady. W zasadzie to mam pewien pomysł... - na jego twarzy można było dostrzec wręcz mikroskopijny, lecz jednak chytry uśmieszek. - Mamy wakacje, zresztą tego się pewnie domyślasz. Dokładnie za... 28 dni zaczyna się rok szkolny. Wykorzystamy ten czas na wbicie do tej twojej głupiej głowy, kim tak naprawdę byłaś, jesteś... W sumie nieważne. Codziennie możesz mi zadać jedno, i tylko jedno pytanie. Oczywiście jeśli nie zechcę, nie muszę na nie odpowiedzieć. I co ty na to? - dodał z niezwykle wymuszonym uśmiechem, unosząc jedną brew.
Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. 28 dni... W takim razie może mu zadać prawie 30 pytań. Brzmi nieźle. Tylko co jeśli on nie raczy odpowiedzieć na żadne z nich? Lecz czy ma inny wybór?
-Niech będzie, oferta przyjęta. Jest jednak pewien warunek. - powiedziała, patrząc prosto w szare oczy blondyna. - Na wszystkie pytania masz odpowiadać szczerze, rozumiesz? Jeśli tylko zaczniesz kręcić to... nie chciałabym być w twojej skórze.
Chłopak ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Co taka chudzinka, która nawet nie zna własnego imienia może mu zrobić? 
-Umowa stoi, Granger. - dodał poważnym tonem. - Od jutra zaczynamy nasz mały maraton. 
Dziewczyna spojrzała poirytowana na chłopaka, który bez słowa ruszył w stronę domu.  
-Moment, moment! Codziennie jedno pytanie, tak? Nie przypominam sobie chwili, w której bym jakiekolwiek zadała. - krzyknęła.
-A niech to, zapomniałem o jednej, drobnej rzeczy. Pytania można zadawać do godziny 9 rano. Wszyscy zgromadzeni tutaj wiedzą, że jest w tej chwili... - spojrzał na swój zegarek - 9:02. Bardzo mi przykro, pozostało ci 27 pytań. Zresztą zupełnie przypadkiem usłyszałaś, masz na nazwisko Granger. To moje niedopatrzenie potraktuję jako pierwsze wykorzystane pytanie. Miłego dnia. - szybko zamknął drzwi, zostawiając wkurzoną brunetkę na zewnątrz. 
-Cholerna Granger. - burknął do siebie. Wiedział, że to dopiero początek katorgi, którą sobie zgotował na własne życzenie. Dlaczego po prostu nie potraktował jej pierwszym lepszym urokiem? Mógł w ogóle jej przecież nie wpuścić do środka. Pomyślał nad tym przez chwilę, a po jakimś czasie na jego ustach zagościł chytry uśmiech. Ma dobry miesiąc na to, by do znudzenia dręczyć i katować niepewnością jego szkolnego wroga, który może i kiedyś był geniuszem, a w jego mniemaniu kujonem, który jedynie zapamiętuje niepotrzebne regułki z podręczników. Na dodatek nikt tym razem mu w tym nie przeszkodzi. Zdał sobie sprawę z tego, że lepszego sierpnia nie mógł sobie wymarzyć.

                       

3 komentarze:

  1. Rozdział przecudowny *.* Po części dlatego, że wyczekiwany z takim utęsknieniem, a po drugie, po prostu jest genialny (: No i Nirvana - wiesz, jak mi dogodzić :3
    Ładny stylistycznie, jak to u Ciebie zawsze bywa bogate, kwieciste słownictwo, rozbudowane (lecz nie do przesady) opisy, dowcipne dialogi. Pod względem językowym nie mogę się do niczego przyczepić! Perfekcja :3
    Pierwszy akapit: "dlaczego trawa jest twarda" xD Nie mogłam. Oj, Hermiona musiała nieźle zabalować ^^ Jestem strasznie, okropnie wręcz ciekawa, dlaczego niczego nie pamięta.
    Drugi fragment również zabarwiony odrobiną humoru. Cóż, nie mogę powiedzieć, żeby Dracon był wymarzonym gospodarzem xD Ma wobec swoich gości wysokie oczekiwania (: Pojechałaś z grubej rury, nie ma co. Hermiona nie zna okolicy, a Dracuś już ją po jajka wysyła? :D No i ten opróżniony barek, Malfoy widocznie nie jest nowicjuszem jeśli chodzi o alkoholowe libacje ^^ Może podszkoli w tym Gryfonkę?
    Trzecia i czwarta część również bardzo mi się podobały. Haha, Miona podkradająca ciuchy Malfoyowi trafiła w moje gusta ^^ Epicka idea (: Z kolei kiedy wyobraziłam sobie Ślizgona po ćwiczeniach to, cóż... rozpłynęłam się :) I to oburzenie chłopaka, gdy zawuażył Hermionę w swoich ubraniach: boskie, prześwietne, niesamowite (:
    No i oczywiście przedstawienie sytuacji z perspektywy naszego blond-ciacha, w której to rozkoszuje się wizją dręczenia Gryfonki :D Oh, cóż rzec więcej, rozdział perfekcyjny, lepszy być nie mógł.
    Pozdrawiam, życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny ^^
    http://yaoi-tomarry.blogspot.com/

    PS Przepraszam za niezbyt wyczerpujący komentarz ;___;

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam małą uwagę- mogłabyś dodawać, choć jedno zdjęcie, które zachęciłoby do czytania? To naprawdę zwiększyłoby Twoje grono obserwatorów. Powodzenia w dalszym blogowaniu ;)

    http://pastimedelicjee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak głupia śmiałam się do telefonu, co zaskutkowało dziwnymi spojrzeniami ze strony innych ludzi, ale to nie ważne.
    Rozpiszę się przy następnym rozdziale :)
    Po raz kolejny życzę weny i zapraszam do siebie: dracoikatnissmiloscwkapitolu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń