środa, 19 lutego 2014

ROZDZIAŁ II

„Jeśli myślisz, że wszystko już zostało powiedziane i zrobione, to dlaczego nic nie zostało rozwiązane i zdecydowane?”

-No pięknie… To po to ja leżałam na środku leśnej polany, z twarzą wciśniętą w błoto i igliwie, żeby teraz znowu wylądować na ziemi?! No, może z tą małą różnicą, że teraz ktoś mi w tym pomógł. Ciekawe co to za idiota…
Zdezorientowana dziewczyna nie mogła opanować narastającej w niej frustracji. Przerwała swój wewnętrzny monolog i uważnie przyjrzała się właścicielowi domu, który chyba tylko dzięki magii pojawił się na jej drodze. Stał kompletnie sparaliżowany i, jak stwierdziła, niezdolny do wydobycia żadnego dźwięku. Postanowiła przerwać niezręczną ciszę, która między nimi zapadła.
-Emm… Jak mnie nazwałeś? – spytała cicho.
Chłopak zerknął na nią, mrużąc oczy ze zdezorientowania i zirytowania zarazem.
-O co Ci chodzi? To ty mnie nawiedzasz w środku nocy. – stwierdził beznamiętnie, wzruszając od niechcenia ramionami.
-No... tak. Tak jakoś wyszło. Słuchaj, po prostu zgubiłam się i…
-Dobra, nie chcę tego słuchać, Granger. Lepiej szybko gadaj o co chodzi bo jestem zajęty. – uciął jej w pół zdania.
Spuściła bezradnie wzrok. Nie wiedziała co ma robić a jej jedyna deska ratunku zwyczajnie sobie z niej kpiła.Tylko...dlaczego?
-Czy my się znamy? – było to jedyne pytanie, jakie przyszło jej do głowy.
Chłopak spojrzał na nią z miną kompletnego idioty. Od kiedy to wszystkowiedząca Granger nie wie, że od dobrych kilku lat się nienawidzą, gardzą sobą i obrażają na wszystkie możliwe sposoby? Po dłuższym przeanalizowaniu faktów zaśmiał się pod nosem. W tej chwili był absolutnie pewny tego, że ta cała absurdalna sytuacja to nic innego jak kompletnie dziecinne, bezsensowne gierki brunetki i tych dwóch debili, z którymi nigdy się nie rozstaje. Mimowolnie skierował wzrok w stronę pobliskich krzaków, w nadziei, że tamci kretyni w nich siedzą i będzie się mógł z nimi policzyć. Ponownie zmierzył dziewczynę wzrokiem i przez chwilę odniósł wrażenie, że przez jego niezaprzeczalnie pijaną głową przeszło małe tornado. Z zainteresowaniem i ogromnym niedowierzaniem doszedł do wniosku, że owa przybyszka nie udaje i, o dziwo, naprawdę wygląda na nieźle przestraszoną. Postarał się przybrać obojętny wyraz twarzy, co w owej sytuacji było nie lada wyzwaniem.
-Dobra, koniec tego. Wchodzisz albo marzniesz na zewnątrz, twoja decyzja. - posłał dziewczynie krzywy uśmiech, po czym zwyczajnie, bez słowa, minął uchylone drzwi i zniknął we wnętrzu ciepłego, niewielkiego domu.
-Co to za dziwny typ? - brunetka zaśmiała się histerycznie. Musiała jednak przyznać, że na dworze było już zupełnie ciemno, a jej zęby poczęły wybijać szaleńczy, nerwowy rytm, uderzając o siebie nawzajem. Westchnęła głośno na podsumowanie swojego aktualnego, beznadziejnego położenia. Niepewnym krokiem minęła niewielki ogródek, przeskoczyła trzy kamienne stopnie i już po chwili, podobnie jak uprzednio blondyn, znalazła się w środku.

***

Wraz z chwilą przekroczenia progu domu poczuła ciepło, które powoli wypełniało każdy milimetr jej zmarzniętego ciała. Rozejrzała się uważnie dookoła. Nie było to duże mieszkanie, lecz całość sprawiała naprawdę miłe, przytulne wrażenie. Znajdujące się na ścianach jasnobrązowe panele wyraźnie kontrastowały z niemalże czarną, drewnianą podłogą. Nie miała wątpliwości, że pomieszczenie, w którym się znalazła odgrywało rolę salonu. Jej wzrok spoczął na pokaźnym barku, znajdującym się przy oknie, po prawej stronie od wejścia. Środek pomieszczenia zajmowała wielka sofa, wyłożona ciemnozielonymi poduszkami. Dziewczyna z grymasem na twarzy dostrzegła szklane butelki po napojach procentowych, walające się dosłownie w każdym miejscu pomieszczenia. Jej uwagę przykuł także kominek, w którym wesoło podskakiwały wielobarwne płomienie. Uśmiechnęła się i już po chwili kucała niedaleko niego, ogrzewając ręce. Z pomieszczenia obok dało się słyszeć szum puszczanej wody.
-Przecież ten chłopak nie wygląda na dorosłego. Uciekł z domu i zaszył się w lesie? - zastanawiała się na głos, wykorzystując sytuację, że blondyn prawdopodobnie bierze prysznic. - Pewnie jego rodzice mieli inne zdanie jeśli chodzi o picie przez nieletnich w biały dzień.
Powoli wyprostowała się i podeszła do barku.W obecnej chwili była to marna parodia tego, czym mógł być on wcześniej. Z lekkim uśmiechem na twarzy przejrzała puste butelki i zaczęła się zastanawiać, ile chłopak, prawdopodobnie w zbliżonym do niej wieku, mógł już tutaj mieszkać. Zauważyła, że ona sama nie czuje się najlepiej. Miała niemałe problemy z kojarzeniem faktów i najważniejszych informacji. Wiedziała, że chodzi do szkoły, było to przecież oczywiste.
-Granger… - dziewczyna powtórzyła w myślach usłyszane nazwisko. Była wręcz pewna, że chodziło mu o nią. Brzmiało ono jednak strasznie obco, jakby nigdy w życiu go nie słyszała. Z lekkim bólem głowy usiadła na sofie. Musiała ustalić, co powinna dalej zrobić.

***
Od kilku minut leżał w wannie, czując na skórze niemal parzącą wodę, która ją wypełniała. Nie mógł poukładać w myślach wydarzeń, które miały miejsce nawet nie pół godziny temu. Nie wierzył w to, co się dzieje.
-Granger… Przeklęta Granger w moim domu, która w dodatku nie ma pojęcia, że jest… Granger.
Uszczypnął się w udo z nadzieją, że to jednak sen. Chciał wierzyć w to, że żadna kujonica z burzą włosów na głowie nie znajduje się w jego azylu, a to wszystko spowodowane jest zbyt dużą ilością alkoholu w organizmie. Prawda jednak była brutalna. To się działo naprawdę a on za nic nie miał pojęcia co dalej.
-Wywalić z domu, zabić, zakopać, odkopać i dla pewności jeszcze raz zabić i zakopać.- szybko wyrzucał z siebie wszystkie myśli i pomysły, jednak żaden z nich nie wydawał się zbyt dobry. - W międzyczasie przestać gadać do siebie. - podsumował.
Leżałby w wannie pewnie o wiele dłużej, gdyby nie fakt, że dziewczyna znajduje się u niego. Nie mógł znieść myśli, że Gryfonka ogranicza jego przestrzeń życiową i oddycha tym samym tlenem co on, a w dodatku znajduje się w pomieszczeniu obok. Zdenerwowany wyszedł z wanny, owinął się puchatym ręcznikiem i wyszedł z łazienki. Na jego ustach pojawił się delikatny, na brodę Merlina, uśmiech?! Tak, chłopak uśmiechał się i to naprawdę szczerze. Jego gość w najlepsze leżał na jego sofie, owinięty jego kocem, z głową wtuloną w jego kochane poduszki. Normalnie zacząłby rzucać zaklęciami na prawo i lewo, jednak widok ten w pewien sposób go rozczulił. Nie robiąc hałasu zbliżył się do kominka i dorzucił kilka kawałków drewna. Jego wzrok odruchowo powędrował na dziewczynę. Skrzywił się na myśl, co będzie rano, gdy prawdopodobnie zostanie zaatakowany gradem bezsensownych pytań. Był jednak zbyt zmęczony. Uznał, że będzie się o to martwił następnego dnia. Powolnym krokiem podszedł do drzwi od swojej sypialni. Po raz ostatni omiótł wzrokiem salon, wzdychając głośno.
-O wiele łatwiej mi cię znieść gdy śpisz i siedzisz cicho, Granger.

2 komentarze:

  1. I kolejny raz Nirvanka <3
    W końcu dodałaś rozdział! Nie mogłam się już doczekać rozwinięcia akcji. To jest zupełnie inne Dramione, niż te, które czytałam do tej pory. Twoje ma w sobie "to coś". Opowiadanie kryje w sobie duży potencjał i wyczuwam, że niedługo uchylisz swoim czytelnikom rąbka tajemnicy. Jestem taka ciekawa, co sprawiło, że Hermiona straciła pamięć...
    Nieważne zresztą, przejdę do rzeczy. Naturalnie, pochwalę Cię za lekki i przyjemny styl, ładne opisy, bogate słownictwo i brak błędów. Wszystko idealnie się ze sobą komponuje, nie mogę Ci absolutnie nic zarzucić pod względem językowym :)
    Sama historia, jak już mówiłam, wciągnęła mnie. [Jak ja lubię Dracona-alkoholika]
    Aaaa i jeszcze chciałam Ci powiedzieć, że ładnie opisujesz uczucia, mi niestety nie przychodzi to tak naturalnie, jak Tobie. Zazdroszczę :3
    Trzy Grzechy Główne:
    -Wywalić z domu, zabić, zakopać, odkopać i dla pewności jeszcze raz zabić i zakopać.
    Nie mógł znieść myśli, że Gryfonka ogranicza jego przestrzeń życiową i oddycha tym samym tlenem co on, a w dodatku znajduje się w pomieszczeniu obok.
    -O wiele łatwiej mi Cię znieść gdy śpisz i siedzisz cicho, Granger.
    Kocham Cię za to. U made my day ^^
    Zwałszcza tekst z tlenem... Rżałam ze śmiechu, bo inaczej nie da sie tego nazwać.
    Opowiadanie jest świetne, a rozdział bezbłędny. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci weny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozwolisz, że doczytam do rozdziału 4 zanim się rozpiszę :)
    Jednym słowem boskie :3
    nie wiem czy można życzyć weny jeżeli kolejny rozdział już jest xD jednak nie ukryję faktu, że takowej weny Ci życzę.
    zapraszam też do mnie: dracoikatnissmiloscwkapitolu :)

    OdpowiedzUsuń